Wyszukiwanie


MOPS - "Co k...?! W szafie nie wolno siedzieć ?!" - Rozmowa ze Starszym Specjalistą Pracy Socjalnej Lidią Kalinowską pracującą w jednej z placówek wielkopolskich. - czytaj więcej...

MOPS - "Co k...?! W szafie nie wolno siedzieć ?!" - Rozmowa ze Starszym Specjalistą Pracy Socjalnej Lidią Kalinowską pracującą w jednej z placówek wielkopolskich. - czytaj więcej...

Na podstawie wyników badań socjologicznych przeprowadzanych przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznejmożna stwierdzić, że głównymi problemami klientów tej instytucji są bezrobocie, niepełnosprawność i bezradnośćw rozwiązywaniu swoich problemów czyli zagubienie w gąszczu biurokracji i instytucji. Pracownicy socjalni często postrzegani są jako kolejne bezduszne tryby machiny państwowej.Postanowiłem  więc porozmawiać o tym jak wygląda praca dla MOPS w Polsce ze Starszym Specjalistą Pracy Socjalnej Lidią Kalinowską pracującą w jednej z placówek wielkopolskich.

Artur Lisiński: Jaki postrzega Pani działalność MOPS w Polsce ?

Lidia Kalinowska: Największym problemem jest oczywiście brak środków na cokolwiek i niedopasowanie przepisó do realiów życia jak choćby kryteria dochodowe, które wyznacza ustawa o pomocy społecznej czyli  477 zł dla osoby samotnej lub 351 zł x ilość osób. Jeśli w rodzinie jest troje dzieci, a jedno np. ciężko chore to te 351 zł i trochę więcej można sobie za przeproszeniem... ( uśmiech ).

 AL: Czy przez zbyt niskie kryteria nie wydajecie wszystkich pieniędzy ?

 LK: W tej chwili brakuje pieniędzy dosłownie na wszystko. Nie mamy pieniędzy nawet na wypłacanie świadczeń, które są tzw. świadczeniami obowiązkowymi czyli takich, które powinny być w pierwszej kolejności wypłacane. To wynika z ustawy, a my nie mamy na nic, a ciągle mówią, że i tak nie jest źle.

AL: Kto tak mówi ?

LK: Ci, którzy decydują o dawaniu pieniędzy. My jesteśmy finansowani po części z budżetu państwa, a po części z budżetów gmin i zawsze jest tak, że gminy skąpią pieniędzy na pomoc społeczną tłumacząc to innymi potrzebami i przesuwają pieniądze gdziekolwiek byle nie do pomocy społecznej, a państwo z kolei mruczy, że jest kryzys i z każdym rokiem przekazuje zadania, które do tej pory finansowane były przez budżet państwa na zadania finansowane przez gminy. Gminy nie mają pieniędzy i koło się zamyka.

AL: Proszę powiedzieć jak wygląda praca w tym zawodzie od kuchni ?

LK: To mnóstwo papierkowej roboty i mało czasu na prawdziwe sprawy ludzi, z którymi się pracuje. Na jednego pracownika zgodnie z ustawą przypada ok. 2000 mieszkańców z zaznaczeniem, że w ośrodku nie powinno pracować mniej niż trzech pracowników socjalnych. Ja np. mam ok. 100 założonych teczek klientów czyli 100 rodzin, z którymi pracuję. Czasami zdaża się, że w jednym miesiącu mam 50 wniosków do realizacji więc mówiąc szczerze nie mam czasu na wiele innych spraw, które jeszcze robię. Nie chcę żeby to wyglądało tak, że biegam do ludzi tylko wtedy gdy złożą  wniosek, ale żebym miała czas ich odwiedzić gdy wniosku nie mam, bo ludzie bardzo potrzebują porad, pomocy i rozmowy.

AL: Co Pani ma na myśli mówiąc, że potrzebują porady i rozmowy ?

LK: Ludzie tak naprawdę mają problemy z prostymi sprawami, a głupio im zapytać w urzędach, bo są różnie traktowani. Jesteśmy nazywani też pracownikami pierwszego kontaktu i na tym pierwszym kontakcie nasza praca właśnie polega, że oprócz pomocy finansowej podpowiadamy co można jeszcze zrobić żeby polepszyć sytuację. I jeszcze jedna ważna sprawa. Nie każdy może dotrzeć do biura więc jesteśmy również po to żeby jeździć do ludzi.

AL: Czyli śmiało można powiedzieć, że powinno być Was więcej.

LK: To jest związane z finansami. Mało który MOPS ma środki żeby zatrudnić więcej pracowników.

AL: Pamięta Pani jakieś nietypowe sytuacje podczas wieloletniej pracy ?

LK: Wiele takich było. Czasami ludzie chowają się przed nami w różnych dziwnych miejscach (śmiech).

AL: Jak mam to rozumieć ?

LK: Bo my takie potwory jesteśmy (śmiech). W jednej sytuacji było tak, że kobieta mieszkała z konkubentem i ukrywała to mimo tego, że to przecież nie zbrodnia. Kiedy przychodziłam jej partner chował się w innej części mieszkania. Moja koleżanka z pracy poszła kiedyś niespodziewanie do pewnej kobiety, a ta nie otwierała jej długo. W końcu otwarła. Konkubent klientki schował się w szafie, ale wydało go dziecko, które tam było. No więc wyskoczył z szafy ze słowami: Co k...?!  W szafie nie wolno siedzieć ?!.

AL: Więc są i wesołe aspekty tej pracy. A smutne ?

LK: Smutna jest starość ludzi, a zwłaszcza tych, którzy mają rodziny tylko nikt się nimi nie zajmuje albo tych, których rodziny oddają do domów pomocy społecznej wmawiając, że to tylko sanatorium. Prawdziwym jest powiedzenie, że starych drzew się nie przesadza. Miałyśmy taką Panią, która oddana została do takiej placówki i choć dobrze funkcjonowała w swoim domu tam po tygodniu zmarła. Smutne jest też to jak ludzie się staczają...młodzi ludzie, którzy mogliby przy chwilowej pomocy wyjść z problemów i normalnie funkcjonować ale nie chcą i albo piją albo zażywają narkotyki. Jakby totalnie rezygnowali ze swojego zycia. Nie mają motywacji.

AL: Dziękuję serdecznie za rozmowę.

 

 

 Artur Lisiński

Wypowiedz się:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.