Wyszukiwanie


Szkice o masonerii i pogaństwie - Dr Stanisław Krajski.- czytaj więcej...

Szkice o masonerii i pogaństwie - Dr Stanisław Krajski.- czytaj więcej...

Pogaństwo, neopogaństwo i masoneria.

W początkach naszej ery, czasach cesarstwa rzymskiego świat był pogański. Chrześcijaństwo dopiero gdzieś się rodziło na jego marginesie. Pogaństwo, które wyznaczało i przenikało ten świat nie było prymitywne. Miało już za sobą wielowiekową tradycję. Było więc dojrzałe intelektualnie i kulturowo i zarazem, jak to z pogaństwem, przegniłe moralnie, dotknięte wieloma chorobami duchowymi, skazane, z tego powodu, na zagładę. Królował w nim relatywizm poznawczy (nie ma prawdy), relatywizm moralny (nie ma dobra), pycha, kult anarchii (róbta co chceta), obojętność i bierność (tzw. tolerancja), konsumpcjonizm, kult użycia, przeświadczenie o tym, że człowiek jest najwyższa istotą, Panem Świata i Prawodawcą (to, co ustalimy jest prawda i dobrem) itp., itd.
Pogaństwo rozpadło się wtedy, umarło w wyniku działania trzech czynników. Po pierwsze, więc zniszczyły je jego własne wartości powodując degenerację i skarłowacenie ludzi. Po drugie chrześcijaństwo zaczęło przejmować dusze ludzkie, uzdrawiać je i kierować w stronę Chrystusa i Jego kultury i cywilizacji. Po trzecie przyszli barbarzyńcy, które wykończyli pogaństwo fizycznie.
Dziś pogaństwo wraca, odradza się podnosi głowę. To, co niektórzy nazywają neopogaństwem jest “neo” tylko w sensie czasowym. Jest czymś nowym w dwudziestym wieku. W istocie jest to jednak dokładnie to samo pogaństwo, co wtedy. Historia powtarza się w pewnych perspektywach “toczka w toczkę”.
To pogaństwo dziś tak jak pogaństwo wczoraj ma tysiące twarzy i imion. Pamiętajmy, że tylko prawda jest jedna i jedno jest dobro, jedna mądrość i sprawiedliwość. Kłamstw, fałszów, postaci zła i głupoty jest wiele.
Masoneria to tylko jedna z form doktrynalnych i organizacyjnych pogaństwa. Oczywiście poganie trzymają się razem, współpracują ze sobą. Dzieli ich wiele, ale mają też wspólne fundamenty ideowe i, przede wszystkim, wspólnego wroga. Każdy poganin, gdy kieruje się swoim pogaństwem (a nie swoim człowieczeństwem) odrzuca prawdę, dobro, Boga, uznaje za swojego wroga chrześcijaństwo, a przede wszystkim Kościół katolicki.
Trudno żyć pod jednym dachem chrześcijanom i poganom tym bardziej, że poganie nigdy nie grają czysto. Mówią o tolerancji, ale zaraz też mówią: “Nie ma tolerancji dla przeciwników tolerancji. Mówią o nieograniczonej niczym wolności, ale zaraz też mówią o tym, że nie ma wolności dla tych, którzy chcą w jakikolwiek sposób tę wolność ograniczyć, dla tych więc, którzy powtarzają za papieżem Janem Pawłem II: “Nie ma wolności bez prawdy.” Mówią o demokracji, której nic nie ogranicza, a zaraz stwierdzają, że kończy się ona wtedy, gdy ich “wartości” są zagrożone lub, choćby, przestają dominować.
Dzisiejszy świat, pogański świat budowany jest na wzór RPA sprzed kilkunastu lat tylko, że to chrześcijanie mają tu być murzynami, zamykać się w gettach, być obywatelami piątej kategorii, najemnymi pracownikami, sługusami pogan, tymi, którzy nie mają nic do powiedzenia, bo są obcy, bo to nie jest ich świat, kultura i cywilizacja. Ten świat coraz bardziej konsekwentnie budowany jest przez pogan tylko dla pogan.
Oczywiście prędzej czy później musi się rozpaść. Taka jest jego logika. Mysłę, że na jego “twarzy” widać już pierwsze oznaki “trądu”. Pogaństwo jak rak niszcząc ludzki i społeczny organizm niszczy samo siebie. Mam nadzieję, że ch5rześcijanie, szczególnie katolicy nie będą czekali aż pogaństwo wykończy się samo. Jeśli bowiem tak się stanie przyjdzie jako kolejny
etap tylko barbarzyństwo. Myślę, że Bóg znowu daje nam szansę. Powinniśmy zacząć od nowa powoli i systematycznie odbudowywać nasz ludzki świat, kulturę i cywilizację chrześcijańską.
Pogaństwo to przecież powrót do jaskini, to fałsz, głupota i zło ubrane w atrakcyjne szaty.Szaty te często zwodzą chrześcijan, także katolików. No, bo jak to? “Przecież to elity”, “Przecież to intelektualiści”, “Przecież to wielka kultura”. Tak, wszystko to prawda. Tylko, że to elity, intelektualiści i kultura pogańska. Już dziś widzimy negatywne owoce tego. Już dziś świat pogański się sypie. Jego kultura “pada”, staje się obrazkową kulturą jaskini, tasiemcowych seriali telewizyjnych dla kucharek i komiksów, hamburgerów i coca-coli.. Poganie nie ustają zaś w swojej pracy niszczenia Europy, eliminowania resztek cywilizacji i kultury chrześcijańskiej. Pracują równolegle we wszystkich możliwych porządkach. Tworzą pogańską, nieludzką kulturę, duchowość, “moralność”, gospodarkę, państwo, szkołę itp., itd. O tym są te szkice. Są to “Szkice”, bo prezentują tylko, w niektórych aspektach pewien wycinek jednego z wielu problemów, które wiążą się z masonerią i pogaństwem. Są to zarazem w większości materiały, które ukazały się już na łamach “Naszego Dziennika”. W tym miejscu chciałbym wyrazić wdzięczność jego redaktorom za wszystko, szczególnie zaś podziękować Pani Redaktor Naczelnej Ewie Sołowiej i Pani Redaktor Małgorzacie Rutkowskiej, która “gnębiąc” mnie telefonami, dyscyplinując i poganiając zmuszała mnie do systematycznej pracy.
Czy masoneria jest sektą?
W sobotnio-niedzielnym numerze "Gazety Wyborczej" z 21-22.08 1999 r. ukazał się obszerny, obejmujący cztery jej strony materiał pt. "Masoneria nie jest religią". Jest to rozmowa Jana Tomasza Lipskiego (zdaje się, że syna Wielkiego Mistrza Jana Józefa Lipskiego) z Tadeuszem Cegielskim, Wielkim Namiestnikiem Wielkiej Loży Narodowej i namiestnikiem Rady Najwyższej Trzydziestego Trzeciego i Ostatniego Stopnia, a więc jednym z dostojników polskiej masonerii. Materiał ten jest wyraźnie materiałem propagandowym, taką reklamą masonerii, którą przyrównać można chyba tylko do reklamy proszku "Dosia".
Wszystko wskazuje na to, że masoneria polska nie zapłaciła za tą reklamę, a raczej wręcz przeciwnie. To "Gazeta Wyborcza" zasponsorowała tę rozmowę. Nie będziemy się temu dziwić, gdy uświadomimy sobie, że jej redaktorem naczelnym jest Adam Michnik, którego związki z Wielkim Mistrzem Janem Józefem Lipskim sięgają początku lat sześćdziesiątych, kiedy to Michnik był jeszcze nastolatkiem. Michnik był też przecież przez wiele lat sekretarzem Antoniego Słonimskiego, który, z kolei, należał do czołówki polskich masonów.
Cztery strony w “Gazecie Wyborczej” to bardzo dużo. Kto jednak je przeczyta musi być rozczarowany. Jak to w typowym materiale propagandowym dużo tam "wody" i różnego typu “ple, ple”, wielkich haseł i “zawracania kijem Wisły”. Co nieco jednak można z tej "wody" wyłowić. W tym miejscu skupimy naszą uwagę jedynie na tym, co można, mówiąc delikatnie, bardzo delikatnie, nazwać nieścisłościami.
Cegielski twierdzi, że masoneria dzieliła się na "katolicką" i "protestancką". Pojawiająca się tu “nieścisłość” polega na tym, że masonerią katolicką Wielki Namiestnik nazywa taką, która zrodziła się w krajach katolickich, a protestancką taką, która zrodziła się w krajach protestanckich sugerując zarazem, tak mimochodem, że jest ona tworem chrześcijan zgodnym z ich wiarą. Sugestia ta może wtajemniczonych, a pozbawionych poczucia humoru lub silnych nerwów przyprawić o drgawki. Dla Kościoła przecież masoneria jest, jak powiedział to jeden z papieży, “pomocnikiem szatana na ziemi”.
Nasz mason fakt ten wyraźnie ignoruje. Stwierdza nawet: “We Francji i USA Kościół katolicki pozostaje w przyjazno-neutralnych stosunkach z wolnomularstwem. Podobnie we Włoszech.(...) W krajach Ameryki Łacińskiej panuje często symbioza. Tam wolnomularstwo
jest razem z Kościołem.(...) Kościół polski uważa wolnomularstwo za wroga. O wyjaśnienie należałoby spytać ludzi Kościoła. Chcę tylko przypomnieć, że w kodeksie prawa kanonicznego nie ma dziś zakazu przynależności do lóż. Kiedyś taki zakaz istniał...”
Ręce opadają na taką przewrotność. Nie zatrzymując się dłużej nad tą wypowiedzią warto tylko przypomnieć w całości potwierdzone przez papieża Jana Pawła II i wciąż, oczywiście, obowiązujące “Oświadczenie Kongregacji Nauki Wiary z dnia 26.11.1983 r.”: “Stawiano pytanie, czy ocena Kościoła odnośnie stowarzyszeń masońskich zmieniła się na skutek faktu, iż nowy Kodeks Prawa Kanonicznego nie wymienia wolnomularstwa w sposób wyraźny jak poprzedni. Niniejsza Kongregacja jest w stanie odpowiedzieć na to, iż okoliczność ta jest spowodowana kryterium redakcyjnym takim samym jak dla innych zrzeszeń, które podobnie nie zostały wymienione, ponieważ włączone są do szerszych kategorii. Negatywna ocena Kościoła o wolnomularskich zrzeszeniach pozostanie więc niezmieniona, ponieważ ich zasady były zawsze nie do pogodzenia z nauką Kościoła i dlatego też przystąpienie do nich pozostanie nadal zabronione. Wierni, którzy należą do wolnomularskich zrzeszeń, znajdują się więc w stanie ciężkiego grzechu i nie mogą przyjmować Komunii Świętej. Lokalne autorytety kościelne nie mają prawa wypowiadać się na temat istoty wolnomularskich zrzeszeń w sposób, który mógłby umniejszyć to, co powyżej ustalono w zgodności z intencją deklaracji tejże Kongregacji z dnia 17 lutego 1981 roku.”
Zwrócić tu należy uwagę, tak przy okazji, na zdanie dotyczące “lokalnych autorytetów”. Chodzi tu, oczywiście, o biskupów. Jeśli więc w jakimś kraju jakiś biskup wypowiedziałby się, czy zachował, w duchu innym niż prezentuje powyższy dokument, w duchu, jakiego oczekiwałby od niego Cegielski, biskup ten pozostawałby w sprzeczności z nauką Kościoła.
Cegielski mówi o tym, że wielu katolików należy do masonerii, o tym, że w Austrii “katolicy pragnący wstąpić do wolnomularstwa pytają swoich biskupów o zgodę, a uzyskawszy nihil obstat, przystępują do inicjacji”.
Katolik, który związał się z masonerią jest w stanie grzechu ciężkiego i nie może przystępować do Komunii Świętej. Wielu katolików żyje w konkubinacie. Są tacy katolicy, którzy kradną, gwałcą czy zabijają. Nie wynika jednak z tego, że jest to zgodne z ich wiarą. Powtórzmy jeszcze raz. Gdyby rzeczywiście jakiś biskup zezwolił jakiemuś katolikowi na wstąpienie do masonerii to zezwolenie to nie byłoby warte funta kłaków i ten katolik musiałby prędzej czy później, raczej prędzej, się o tym dowiedzieć.
Cegielski mówi, że katolik może wstąpić do masonerii, bo wolnomularz może wyznawać rozmaite religie i wolnomularstwo oczekuje od niego tylko, aby był szczerym wyznawcą swojej religii, by nie żył “obsesjami religijnymi” i by jego przekonania religijne były w loży “jego prywatnymi przekonaniami”.
Tak na marginesie. Cóż to jest takiego, według polskiego masona, obsesja religijna? Cegielski podaje jej przykład: “Ktoś, kto wszczyna spór o to, czy Jezus był Bogiem, czy też nie, nie powinien być przyjęty do wolnomularstwa. Ten ktoś żyje obsesjami religijnymi.”
W swoim czasie na łamach redagowanego przez Cegielskiego kwartalnika masońskiego "Ars Regia" (nr 2) wypowiedział się autorytatywnie na powyższy temat Wielki Mistrz Włoch Giuliano di Bernardo. Stwierdził on tam, że mason może być wyznawcą jakiejkolwiek religii, ale musi zarazem odrzucić wszelkie antropologie totalne (przyjęte przez jakąś religię koncepcje człowieka) i przyjąć masońską antropologię cząstkową, “uniwersalną”, która “stanowi wzorzec dla innych antropologii”. Cóż ta wzorcowa antropologia głosi? Ano, między innymi to, że człowiek nie został stworzony przez Boga i że trzeba budować “prawdziwą demokrację”, która opiera się na założeniu, iż tylko takie twierdzenie jest słuszne, które da się pogodzić z każdym innym twierdzeniem. Czy istnieje, w ogóle, choćby jedno takie twierdzenie? Według logiki dwuwartościowej uznającej istnienie albo prawdy albo fałszu takiego twierdzenia być nie może. Według masonów twierdzenia takie istnieją w ramach relatywizmu moralnego (nie ma obiektywnego dobra) i poznawczego (nie ma obiektywnej prawdy). Można się zgodzić z nimi tylko wtedy, jeżeli uzna się tak jak oni, że wszelkie poglądy nierelatywistyczne należy wyeliminować. Z tego wynika jednak, że nie ma większych totalitarystów niż masoni.
Cegielski mówi, że masoneria wymaga od swojego członka, aby był “szczerym wyznawcą swojej religii” i mówi, że wśród masonów jest wielu katolików. No tak, katolik będący
“szczerym wyznawcą swojej religii” może zgadzać się na to, że jest w stanie grzechu ciężkiego i nie może przystępować do Komunii Św., może przyjmować, że Bóg nie stworzył człowieka, może uznawać, że nie ma obiektywnego dobra i obiektywnej prawdy uznając tym samym, że Boże objawienie nie zawiera ani takiego dobra ani takiej prawdy, może nie upierać się przy tym, że Chrystus jest Bogiem itp. itd.
Czy polski mason nie zauważa, że taki katolik, choć może ochrzczony, choć może zdążający w niedzielę do Kościoła nie jest już katolikiem?
Ciekawe są wypowiedzi Cegielskiego dotyczące wprost lub pośrednio sytuacji w Wielkiej Brytanii. Stwierdza on, między innymi: “W Anglii laburzyści lansują ustawę nakazującą, by kandydat na policjanta czy sędziego ujawniał swoją przynależność do wolnomularstwa”. Młody Lipski dopowiada: “Spowodowane jest to obawami, że w komisji powołanej do badania błędów sądowych wolnomularze mogą przymykać oczy na błędy współbraci.” Cegielski stwierdza: “Tak na pewno nie powinno być. Że jednak sędziowie angielscy to przyzwoici ludzie, pokazał ich werdykt w sprawie ekstradycji generała Pinocheta.” (czy aby na pewno jest to znak ich uczciwości? A może lewicowości?) Następnie mówi: “Wolnomularz jest człowiekiem wolnym i dobrych obyczajów. Jeżeli nie jest, przestaje być wolnomularzem.”
Lipski zauważa: “W związku z działalnością publiczną wolnomularzy pojawia się zarzut, że nie ujawniając swojej przynależności, manipulują instytucjami życia publicznego.” Na to Cegielski: “podobne niepokoje nie mają najmniejszego sensu.”
Przytoczmy tu jako ilustrację tych wypowiedzi fragment mojej książki “Masoneria polska 1999”: “Pierwszy skandal związany z masonerią wybuchł w Wielkiej Brytanii w sierpniu 1996 r., gdy dziennik The Guardian ujawnił, że sir Frederick Crawford, przewodniczący rządowej komisji ds. pomyłek sądowych należy do elitarnej loży masońskiej Royal Arch, której członkowie, jak wszyscy zresztą brytyjscy masoni, składają rytualną przysięgę lojalności wobec braci masonów nakazującą bronić ich w każdych okolicznościach, nawet wtedy, gdy popełnili przestępstwo. Podniosły się liczne głosy żądające ustąpienia Crawforda. Atmosferę podgrzała jeszcze książka Martina Shorta pt. Inside the Brotherhood (W kręgu Bractwa), w której zostały podane, między innymi, nazwiska sędziów-masonów, w tym 27 zasiadających w najważniejszych ciałach brytyjskiej sprawiedliwości (Izba Karna Sądu Najwyższego, Sąd Apelacyjny, sądy okręgowe itd.). Autor książki rozesłał wśród brytyjskich posłów ankietę z zapytaniem o przynależność do masonerii. Pozytywnie odpowiedziało dziewięciu, a czterdziestu ośmiu(z obu partii) przyznało, że proponowano im wstąpienie do masonerii. Martin Short udowodnił, że wielu parlamentarzystów twierdzących, że nie są masonami kłamało. Tak np. Wiliam Whitelaw, były konserwatywny minister spraw wewnętrznych napisał w ankiecie, że od 1955 r. nie był aktywnym członkiem masonerii (w Szkockim Roczniku masonów z 1996 r. figuruje jako przedstawiciel Wielkiej Loży Szkocji na zagranicę), Cecil Parkinson, były przewodniczący Partii Konserwatywnej napisał w ankiecie, że nigdy nie był masonem (figuruje na liście członków loży Potters Bar). Short dotarł też do części dokumentów loży New Welcome Lodge założonej jeszcze w 1929 r. przez księcia Walii. Okazało się, że loża ta specjalizuje się w naborze wpływowych działaczy Partii Pracy i że należy do niej wielu posłów tej partii.(...) Przy okazji sprawy Craforda wyszło na jaw, że masonami jest wielu wyższych oficerów brytyjskiej policji, pracowników wymiaru sprawiedliwości, dziennikarzy. Coraz częściej zaczęto mówić o tym, że na Wyspach Brytyjskich o wielu awansach decyduje przynależność do masonerii. W 1997 r. tak w parlamencie jak i poza nim zaczęto mówić o konieczności antymasońskiej lustracji. The Times z lutego tego roku podał, że nawet brytyjscy radni będą niedługo musieli odpowiedzieć na pytanie czy są masonami. W 1998 r. stało się to faktem. Stosowne oświadczenia mają składać parlamentarzyści, członkowie rządu, wyżsi funkcjonariusze państwowi, radni, oficerowie policji i pracownicy wymiaru sprawiedliwości. Wykryto bowiem, że masoni przeniknęli do praktycznie wszystkich służb publicznych z nadzorem sądowym włącznie. Parlamentarna Komisja Spraw Wewnętrznych rozpoczęła przesłuchania Wielkiego Mistrza Michaela Highama. Jack Straw, minister spraw wewnętrznych zażądał, aby sędziowie i policjanci ujawnili swoją przynależność do masonerii. Jednocześnie zwrócił się do Parlamentu, by zmusił pod groźbą obrazy parlamentu Zjednoczoną Wielką Lożę do ujawnienia masonów-
pracowników policji i wymiaru sprawiedliwości, których nazwiska jako oskarżonych figurują w aktach toczących się spraw o korupcję, zatajanie dowodów w sprawach kryminalnych oraz zamachów bombowych w latach siedemdziesiątych, w związku z którymi oskarżono niesprawiedliwie i skazano wiele osób (na podstawie zeznań oficerów policji).Pod naciskiem parlamentu masoneria brytyjska ujawniła wreszcie 16 takich nazwisk.”
Czy ktokolwiek o zdrowych zmysłach może twierdzić, że niepokoje Brytyjczyków nie mają najmniejszego sensu? Czy można, z ręką na sercu, powiedzieć, że brytyjscy masoni to ludzie dobrych obyczajów? Czy laburzyści lansują antymasońską ustawę czy też dawno już weszła ona w życie?
Cegielski w jednym miejscu mówi, że masoni są sprawiedliwi i obiektywni, że działając w perspektywach gospodarczych i politycznych nie wykorzystują swoich masońskich powiązań i swojej organizacji. W innym miejscu przyznaje, a propos tendencji w “popieraniu swoich”, podając jako przykład USA: “W starych elitach, sięgających - co prawda - Kongresu, może kierownictwa CIA, także finansów, ten rodzaj kariery jeszcze występuje, ale dotyczy ludzi niemłodych, takich jak ekskandydat na prezydenta USA Bob Dole, wolnomularz w trzydziestym trzecim stopniu.(...) Wpływ wolnomularstwa kończy się na moich rówieśnikach.”
Jakie to krzepiące? Prawda. Jednak tylko na chwilę. Jeśli bowiem uświadomimy sobie, że Cegielski urodził się w 1948 r., a więc ma 51 lat to musimy sobie również uświadomić, że światem rządzą właśnie jego rówieśnicy i długo jeszcze będą nim rządzić.
Cegielski wciąż podkreśla, że prawdziwa masoneria nie miesza się, jako taka, do polityki. Przyznaje, że robi to Wielki Wschód tzw. “francuzi”, ale zaraz dodaje, że to nie jest prawdziwa, “ortodoksyjna” masoneria. Stwierdza, że “dochodzi do zamieszania w życiu publicznym i wolnomularskim, jeśli wpuszcza się politykę do lóż” Mówi też: “Przedstawiciele Wielkiego Wschodu Polski chwalą się, że mają jakichś parlamentarzystów w loży, a dla nas to jest herezja.” Twierdzi, że masoneria jest ruchem, “który stawia sobie za cel duchowe doskonalenie jednostki i braterstwo ludzi różnych religii, narodowości i poglądów”. Twierdzi, że masoneria w Polsce ma tylko i wyłącznie: “jednoczyć społeczeństwo, łagodzić konflikty”, budować mosty “między starą inteligencją, z jej etosem, poczuciem społecznego obowiązku i normą przyzwoitości, a nową klasą średnią.”
Na tej samej stronie, kilka akapitów wcześniej, mówi zaś, że powstały loże wyższych stopni tworzone przez oficerów NATO i że sam został w 1993 r. przyjęty do takiej loży, że celem tych lóż jest tworzenie lobby na rzecz przyjęcia Polski, Czech i Węgier do Paktu. Czyż nie jest to polityka?
Zapytany o powiązania Ligii Narodów i Unii Europejskiej z masonerią przyznaje, że Ligę zakładał mason Wilson (prezydent USA) “Jak było z Unią Europejską, nie wiem” - stwierdza.
Totalne zaskoczenie. Mason i nie wie takich rzeczy?
Kilka lat temu w krakowskim “Czasie” ukazał się materiał będący zapisem rozmowy kilku osób, w tym Przewodniczącego Uniwersalnej Ligii Masońskiej - Oddział Polska Adama W. Wysockiego. Uczestniczący w tej rozmowie redaktor Witold Gadowski stwierdził w pewnym momencie: “Unia Europejska jest bez wątpienia pomysłem masonerii.” Na to Wysocki: “Trudno stwierdzić, czy rzeczywiście była to inspiracja masońska, można natomiast powiedzieć, że idea Stanów Zjednoczonych Europy czy też Wspólnoty Europejskiej jest zbieżna z celami masonerii zawartymi w konstytucji Andersona. W Strasburgu, który jest jedną ze stolic Zjednoczonej Europy, mieści się również siedziba Europejskiej Konferencji Masońskiej.” Wysocki mówi dużo o “idei wspólnoty europejskiej”. Stwierdza, między innymi: “Niemałą rolę w krzewieniu tej idei odgrywali wolnomularze.”
No, ale cóż, Wysocki to “francuz” a Cegielski “szkot”. Może to tylko “francuzi” marzą o UE? Jeżeli przekartkujemy tylko kilka numerów “Ars Regia”, pisma “szkotów”, któremu, jak już wspomniałem, szefuje Cegielski znajdziemy tam kilka ciekawostek na ten temat.
W jednej z tzw. desek lożowych (swego rodzaju masońskich referatów programowych) czytamy: “Czyżby nasz Kraj potrzebował jakiejś moralnej Gwiazdy Płomienistej? Zapewne tej gwiazdy, która jeszcze przed końcem wieku będzie reprezentować Polskę na sztandarze Unii Europejskiej. Wolnomularstwo polskie przez swój humanizm, poszukiwanie prawdy i
uczciwą pracę, winno być jednym z ważnych ośrodków stabilizacji i postępu w tym kierunku.”
W “Ars Regia” możemy też znaleźć ciekawy masoński dokument dotyczący powstania przyszłego Rządu Światowego. Dowiadujemy się z niego, że w pierwszym etapie światowej integracji muszą powstać federacje państw mniejszych po to, by jedno światowe państwo powstawało już tylko z kilku organizmów państwowych.
Teraz chyba najciekawsze i chyba najważniejsze. Związany jest z tym główny motyw rozmowy Cegielskiego z Lipskim wyrażony w jej tytule. Cegielski stara się na wszelkie sposoby udowodnić, że “masoneria nie jest religią”. Mówiąc o masonerii nie da się uniknąć jej ezoterycznego wymiaru, roli “nauk tajemnych” – kabały, alchemii, teozofii i innych pogańskich kultów w jej teorii i praktyce. Cegielski stara się ten problem pominąć i zbagatelizować. Mówi, co prawda enigmatycznie o tradycji ezoterycznej, naukach tajemnych alchemii, ale zarazem próbuje przekonać czytelnika GW, że to taka tylko metoda “duchowego i etycznego doskonalenia człowieka”, że to tylko taki nowy język, który najlepiej wyraża “rewolucyjne koncepcje”, że to nowy obraz człowieka, który daje mu wielką władzę, upodmiotawia jednostkę, sytuuje ją w “centrum wszechświata”. W pewnym momencie przyznaje tylko, że alchemia nadaje światu religijny sens i jest przez masonów traktowana jako czynnik, który może złączyć teologię z nauką.
Zauważmy, że wrażliwy teologicznie i filozoficznie chrześcijanin, chrześcijanin posiadający pewne minimum wiedzy o pogaństwie i satanizmie odnajdzie je tu natychmiast. Jako katolicy powinniśmy wszyscy dobrze wiedzieć, że nauki tajemne to nic innego jak różnego rodzaju metody porozumiewania się i współpracy z szatanem, że usytuowanie człowieka w centrum wszechświata to nic innego jak realizacja wskazań Lucyfera – postawienie człowieka na miejscu Boga. Łatwo też dojść do tego, że wzmianka, dokonana w takim kontekście, o pogodzeniu teologii i nauki, o religijnym sensie świata to sygnalizowanie doktryny panteizmu, teologicznej doktryny dojrzałego pogaństwa, w której świat i absolut są ze sobą tożsame, wszystko jest bóstwem. Wniosek z tego zaś poganin wyciąga tylko jeden. Jeżeli wszystko to i ja. Jestem bóstwem. Będę najwyższym bóstwem.
W innych swoich tekstach Cegielski dużo mówi o religii masońskiej – “prareligii”, “prawdziwym kulcie niebiańskim”, “religii wszechświatowej”, religii, “która była wcześniejsza (i dlatego lepsza) od judaizmu i chrześcijaństwa; stanowiła wspólny pień dla obu (żydowskiej i chrześcijańskiej) części Biblii.” Chrześcijaństwo to zaś, w tym ujęciu, “zdegenerowane” szczątki “prawdziwego kultu niebiańskiego”. Cegielski mówi w swoich książkach wprost, że fundamentem religii masońskiej jest kabała, która narodziła się w środowiskach heretyków żydowskich, kabała, której “święte” księgi można dziś dostać w polskich księgarniach i dowiedzieć się z nich, że magia ma być dla wybranych drogą do boskości i objęcia rządów nad innymi ludźmi, nad całym światem, wszechświatem, wszystkimi duchami i bogami.
Gdy poczytamy kompetentne i wiarygodne książki o masonerii, gdy zapoznamy się z księgami różokrzyżowców i teozofów (masońskie loże teozoficzne istnieją dziś w Polsce), gdy choćby przeczytamy książkę Jima Shawa, masona, który doszedł w amerykańskiej masonerii (“szkoci”) do 33 stopnia wtajemniczenia i nawrócił się na chrześcijaństwo pt. “Śmiertelna pułapka” dowiemy się, że masoni odwołują się wprost do osoby Lucyfera. Nie na darmo nieżyjący już Wielki Mistrz polskich “szkotów” Tadeusz Gliwic powiedział w jednym z wywiadów dla “Polityki”, że każdy mason jest “Lucy ferem” podkreślając, że dwa słowa “Lucy fer” to coś innego niż jedno słowo “Lucyfer”
Ukazanie się w GW tak obszernego “materiału informacyjnego” o masonerii rytu szkockiego, w którym w tak przedziwny sposób zostały postawione akcenty propagandowe świadczy o tym, że coś się dzieje w masońskim światku, że przystępuje on do jakiejś nowej ofensywy.
Być może jest to znak wzmożonej walki o wpływy, dusze i władzę (także państwową) pomiędzy “szkotami” i “francuzami”. A może jest to tylko kolejna próba naboru nowej kadry? A może kroi się coś większego? Któż to wie. Poczekamy. Zobaczymy.
Jedno jest faktem. “Szkoci” znowu zmieniają taktykę propagandową nie zawracając sobie głowy tym, że to, co dziś mówią pozostaje w jawnej sprzeczności z tym, co mówili wczoraj. Widać wyraźnie, że wszystkich profanów (niemasonów) uważają wręcz za debili.
Cóż to jest sekta? Wielu specjalistów mówi, że na to pytanie trudno jest odpowiedzieć. Nie ma jednak wątpliwości, co do tego, że sektą można nazwać grupę religijną uznającą siebie za elitę, przyznającą sobie specjalne uprawnienia w wielu dziedzinach, sądzącą, że należy się jej władza nad innymi i stosująca takie techniki prezentacji swojej doktryny, iż przedstawiana jest ona inaczej różnym grupom. Typowa sekta chrześcijanom mówi, że jest chrześcijańska, (i że pomoże mu pogłębić jego wiarę), ateistom mówi, że proponuje tylko udoskonalenie człowieka(i że pomoże mu osiągnąć szczęście i sukces) itp., itd.
A może jednak rację miał papież Grzegorz XVI, który nazwał masonerię "Ściekiem nieczystym wszystkich sekt".

Skąd się biorą masoni?

 Masoneria to pogańska, religijna, elitarna organizacja. Wierzą w czarną magię, astrologię, traktują poważnie wszystkie pogańskie kulty, nawet te najbardziej prymitywne, wierzą w reinkarnację, są pewni, że zostaną bogami. Niektórzy z nich już uważają, że są bogami. Skąd się biorą?
Czasy mamy zwariowane i nienormalne. W XIX w. gdyby któryś z profesorów Uniwersytetu Warszawskiego powiedział, że uprawia magię zostałby z niego wyrzucony za ciemnotę i zabobon. Uznano by, że profesorowi to nie przystoi. Gdyby publicznie mówił o swoich praktykach ulica by go wygwizdała, najprawdopodobniej obrzuciła kamieniami. Dziś taki np. prof. Tadeusz Cegielski, Wielki Namiestnik Wielkiej Narodowej Loży Polski jest prodziekanem na UW, mówi głośno o tym, że magia to coś dobrego i dobrze mu się na uniwersytecie funkcjonuje. Nikomu to nie przeszkadza. Ulica zaś nie reaguje na jego publiczne wystąpienia lub nawet, niekiedy twierdzi: “Ten to dobrze mówi. ”
Świat spoganiał. Mało stał się już pogański. Kiedyś masoneria musiała się ukrywać. Nie było dla niej miejsca w chrześcijańskim świecie. Była wyobcowana. Dziś czuje się w Europie jak u siebie. Pretenduje do miana jego duchowego lidera. I w wielu miejscach, na wielu szczytach już nim jest. Być może, jeżeli dalej będziemy się biernie temu przyglądać, jutro sytuacja przypominać będzie wyśniony przez jednego z masonów - Huxleya “Nowy Wspaniały Świat”.
Dziś, zatem, wydawałoby się, nie tak trudno zostać masonem, zacząć myśleć i zachowywać się “po masońsku”. Ja jednak dziwiłbym się nadal. No, bo jak to? Inteligentni, zdolni, często nawet genialni, wykształceni Europejczycy zaczynają nagle bawić się w “czary mary”, zaczynają wierzyć, że nie są ludźmi, przypisują sobie, wbrew faktom, logice, rozumowi, jakąś, i to wcale nie analogiczną, i to wcale nie małą, boskość. Skąd to, na miłość Boską, się bierze? Odpowiedź jest prosta, jasna i zrozumiała, choć trudno, nam chrześcijanom, do końca to wszystko zrozumieć.
Musimy pamiętać o jednym. Grzech pierworodny związany jest z diabłem. Diabeł wziął się z pychy. Zobaczmy. Lucyfer, anioł wręcz równy św. Michałowi Archaniołowi, anioł, który widział Boga twarzą w twarz, który z Nim obcował, któremu Bóg objawił swojej zamysły, anioł inteligentny, genialny zwrócił się przeciwko Bogu, wbrew prawdzie, logice, rozumowi, zdrowemu rozsądkowi, mądrości, swojemu dobru, swojemu podstawowemu interesowi. Jakie to głupie. Przecież to bez sensu. Dlaczego tak postąpił? Zniszczyła go pycha. Zapadł na tą straszną chorobę, najstraszniejszą chorobę, chorobę, która zabija duchowo, paraliżuje, czyni z chorego bezwolną kukłę, niewolnika swego własnego, zrakowaciałego, rozdętego jak balon ego.
Efektem grzechu pierworodnego jest, między innymi, ludzka skłonność do pychy. Jesteśmy podatni na tą chorobę. Nie mamy w swoim wnętrzu właściwych “przeciwciał”. Takie “przeciwciała” daje nam dopiero Bóg na Chrzcie Świętym. Nie oznacza to jednak, że ochrzczony może spać spokojnie, że one same “załatwią sprawę”. Trzeba modlitwy, sakramentów - życia religijnego, trzeba kochać Boga i być z Bogiem i wciąż ćwiczyć się w tej
sprawności, która ochroni nas najskuteczniej przed tą chorobą - w pokorze, pokorze, której uczy nas Matka Boga.
Ludzie, którzy nie są chrześcijanami, chrześcijanie, którzy nie są katolikami, katolicy, którzy gubią gdzieś swój katolicyzm i swoją wiarę łatwo zapadają na pychę.
Może na nią zapaść każdy człowiek, nawet maluczki, który jest tylko kłębkiem lenistwa i bezmyślności, który nie ma żadnych talentów, niczego nie dokonał, nikomu nie jest znany. Cóż dopiero powiedzieć o tych, którzy mają wiele talentów, są zdolni i wykształceni, zdobyli pieniądze, władzę i sławę. W pewnym momencie, gdy nie są dobrymi chrześcijanami wprost, można ta powiedzieć, głupieją. Jak mówi młodzież, odbija im. Zaczyna się od tego, o czym pisał już św. Bernard z Clairvoux charakteryzując 12 stopni pychy, że stwierdzają – “Nie jestem jak inni ludzie.” Potem wszystko już idzie szybko. Rak pychy zżera ich błyskawicznie. Taki człowiek mówi w pewnym momencie – “Przecież to niemożliwe żebym był tylko człowiekiem.”, “Na pewno jestem kimś więcej.” “Chyba jestem jak Bóg.”, “No nie, na pewno jestem bogiem, bogiem w uśpieniu.”, “Muszę obudzić w sobie swoją boskość.”, “Jak to się mogło stać, że ją zagubiłem?” Po pewnym czasie, taki człowiek stwierdza: “Jestem bogiem, jestem bogiem w pełni i do końca.” Dalszy końcowy już etap jest następujący: “Jeżeli jestem bogiem to należy mi się boska cześć i boska władza.”, “Muszę zachowywać się jak Bóg - być Prawodawcą i Panem świata, panem innych ludzi, panem wszystkich ludzi.”
Prof. Andrzej Nowicki Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu Polski napisał kiedyś w “Wolnomularzu Polskim”, że to nie jest tak, że przyjmuje się jakiegoś profana do masonerii (choć niekiedy i to się zdarza, jeżeli ten profan jest do czegoś masonerii potrzebny; nie zachodzi on jednak wtedy w niej daleko) i wtajemnicza się go powoli, przeprowadza przez kolejne stopnie. Do masonerii – mówi Nowicki - przyjmuje się już dojrzałych, w pełni dojrzałych masonów - ludzi, którzy nie mając dotąd z nią nic wspólnego myśleli i zachowywali się jakby byli na 33 stopniu masońskiego wtajemniczenia.
Zdarzyć się może i tak, że gdzieś tam na szczytach świata finansów, polityki, nauki czy sztuki jest człowiek, którego pycha nie dotknęła, choć odrzucił Boga i chrześcijańskie wartości lub nigdy z nimi się nie zetknął. Może się zdarzyć, że tam na szczytach jest dobry chrześcijanin lub człowiek, który choć niekonsekwentny, letni w swym chrześcijaństwie jednak jakoś się go trzyma. Wtedy masoni sami przyjdą do niego. “Człowieku - powiedzą - uświadom sobie, nie powinieneś być tylko człowiekiem. Przecież zasługujesz na więcej. Masz w sobie boskość. Możesz być bogiem. Jesteś bogiem. Uruchom swoją boskość. Chodź z nami.” Będą kusić tak długo aż, co bardzo prawdopodobne, osiągną swoje.
W swojej książce pt. “Masoneria polska i okolice” starałem się odpowiedzieć na powtarzające się wciąż pytanie moich czytelników, pytanie: “Kto w Polsce jest masonem?” Stwierdziłem: “Nie mogę powiedzieć, że pan X, pan Y i pan Z są masonami, bo nie mam na to dowodów na piśmie. Mogę jednak powiedzieć – po owocach ich poznacie ich.” Potem zmieniłem zdanie. W swojej książce "”Masoneria polska 1999”. napisałem: “Dziś już wiem. Na całym świecie, także i w Polsce jest wielu ludzi, którzy zachowują się tak jakby byli rasowymi masonami, a z masonerią nie mają nic wspólnego. Można ich nazwać jedynie, używając tu technicznego określenia samych masonów, “wolnomularzami bez fartuszka”. Kim oni są? Podzielić ich można na dwie podstawowe kategorie.
Po pierwsze, będą to ludzie, którzy, mówiąc językiem św. Augustyna, utonęli w rzekach Babilonu, ludzie, których wciągnęły, używając sformułowania papieża Jana Pawła II, struktury grzechu, ludzie zagubieni, zarażeni pogaństwem, zindoktrynowani, ludzie, którzy nie wiedząc o tym są narzędziami w rękach masonów, bo robiąc cokolwiek robią to tak jakby rozkaz otrzymali od samego Wielkiego Mistrza.
Po drugie, będą to ludzie, dla których liczą się tylko pieniądze, sukces i kariera, władza i sława. Ci jak psy gończe wyczuwają ślad. Działają świadomie i z premedytacją. Wiedzą bowiem, że gdy będą zachowywać się tak jakby nie tylko byli masonami, ale i osiągnęli 33 stopień wtajemniczenia otworzy się przed nimi wiele drzwi, dostępne staną się perspektywy i stanowiska, o jakich nie mogli inaczej marzyć. Tych chyba jest, także w Polsce, najwięcej. I stąd to przedziwne zjawisko. W naszym kraju jest mało prawdziwych masonów. Wszystko zaś wskazuje na to jakby było tu ich “jak mrówków”.
Masoni biorą się z pewnej duchowej patologii. Musimy zatem wciąż pamiętać o tym, że skuteczne tu przeciwdziałanie musi, przynajmniej w swych podstawach, posiadać duchowy charakter, mieć znamiona duchowego uzdrowienia. To zaś przychodzi tylko wtedy, gdy jesteśmy konsekwentnie i heroicznie wierni temu, kto jest prawdziwym Prawodawcą i Panem świata - Bogu, gdy lgniemy do Jego jedynego Syna Jezusa Chrystusa i podążamy śladami Maryi Matki Bożej.
Kolejna promocja masonerii
W grudniu 1999 r. pojawiło się w kioskach z gazetami nowe pismo pt. “Przegląd”. Jego stałymi współpracownikami są między innymi Aleksander Małachowski, Krzysztof Teodor Toeplitz, Piotr Gadzinowski, co świadczy dobitnie o lewicowym charakterze tego periodyku, o tym, że sytuuje się on gdzieś pomiędzy Unią Pracy a SLD. W jego trzecim numerze, który ukazał się w pierwszych dniach stycznia 2000 r.. znajdujemy obszerny materiał na temat masonerii pt. “Masoni polscy” zasygnalizowany na tytułowej stronie olbrzymim zdjęciem dwóch liderów masonerii rytu francuskiego Andrzeja Nowickiego i Adama Witolda Wysockiego.
Ciekawostką jest tu to, że jest to kolejne nowe pismo, które rozpoczyna niejako swoją działalność od promocji masonerii.
Jakie plusy reprezentuje, według tego periodyku, masoneria?
Ano, po pierwsze, ułatwia bardzo życie wszystkim tym, którzy do niej należą lub tylko się w taki czy inny sposób do niej odwołują. Zaprezentowany w “Przeglądzie” materiał zaczyna się następującą anegdotką. Pewien młody człowiek udał się w interesach zatrudniającej go firmy do USA. Odwiedził tam wuja, który podarował mu krawat. Założył ten krawat i rozpoczął załatwianie interesów. Wielkie było jego zdziwienie, że wszyscy witają go jak swojego, wychwalają go na wyścigi, podpisują z nim, bez zmrużenia oka, kontrakty, żądają, aby jego firma wysyłała na następne rozmowy z nimi właśnie jego i tylko jego. Wreszcie okazało się, że to wszystko za sprawą krawata, który był krawatem przyozdobionym tajnymi masońskimi znakami.
Anegdotę tę opowiedział dziennikarce “Przeglądu” nie byle kto bo sam Prezydent Polskiej Grupy Narodowej Uniwersalnej Ligi Wolnomularskiej, ponadto członek Wielkiego Wschodu Polski Adam W. Wysocki odpowiadając na pytanie czy to prawda, że masoni na całym świecie się popierają. Wysocki stwierdza, że z tego nie wynika, że masoni rządzą światem, a tylko to, że pomagają sobie “jak pomaga się rodzinie i przyjaciołom”.
Zobaczmy, że ten kij ma dwa końce. Promując masonerię Wysocki mówi bardzo czytelnie, choć między wierszami, – będziesz masonem wszystko załatwisz. Jednak tym samym uświadamia wszystkim treść innej zasady – nie jesteś masonem nie będziesz miał takich względów. Masoni często lubią powtarzać jeden ze swoich sloganów: “Nie ma masonerii bez demokracji. Nie ma demokracji bez masonerii”. Opowiedziana przez Wysockiego anegdota i opisane przeze mnie w książce “Masoneria polska 1999” wydarzenia i afery choćby w Wielkiej Brytanii i Włoszech świadczą, że, w istocie jest tak, iż “Nie ma demokracji, gdy jest masoneria.” Gdy bowiem masoni pojawiają się na kluczowych stanowiskach w państwie, gospodarce i mediach nie ma już wolnego rynku (mason daje zarobić tylko masonowi) sprawiedliwości (sędzia mason nie wyda wyroku skazującego na masona), demokracji parlamentarnej (masoni z różnych partii spotykają się poza parlamentem i ustalają wszystko), wolności słowa (masoni “puszczają” w mass mediach to, co jest po ich myśli, a blokują to, co im nie odpowiada), nie ma ochrony interesów danego państwa (masoni obecni w jego strukturze idą na rękę masonom, którzy są w strukturach innych państw).itp., itd. Masoni przecież pomagają sobie “jak pomaga się rodzinie i przyjaciołom”.
Przechodząc do innych “plusów” masonerii. W artykule czytamy: “Istotą ruchu masońskiego jest działanie na rzecz wolności, równości i braterstwa. Te wspaniałe idee rewolucji
francuskiej są ciągle aktualne. Zadaniem masonerii jest przeciwstawianie się przejawom nacjonalizmu, totalitaryzmu, ksenofobii, nietolerancji. Ideałem masońskim jest ład światowy, w którym nie ma ani wojny ani przemocy.”
Jeżeli ktoś chciałby zapoznać się z pokazową próbką tzw. szarej propagandy, a więc mieszaniny prawdy i fałszu to powyższy cytat spełnia wszystkie kryteria. Fałsz kryje się tu w niedopowiedzeniach. To tak jakby ktoś powiedział: ”Pismo Święte mówi, że nie ma Boga.” (w jednym z Psalmów czytamy: “Powiedział głupiec w swoim sercu – Nie ma Boga”). Świetnie to ujął niedawno publicysta “Przeglądu” Aleksander Małachowski stwierdzając, że nie ma tolerancji dla nietolerancji ( a więc, mówiąc inaczej nie ma tolerancji dla wszystkich tych, którzy fałsz nazywają fałszem, zło złem i występują czynnie przeciwko nim). W książce “Masoneria polska 1999” przytaczam fragmenty dokumentu masońskiego opublikowanego w masońskim kwartalniku “Ars Regia” dotyczącego tego masońskiego ideału, jakim ma być ład światowy bez wojen i przemocy. Oznacza on w praktyce światowe państwo, w których jest jeden naród, jedna religia, moralność i kultura (a więc nie ma już o co walczyć). O ideałach rewolucji francuskiej mogą dziś chyba mówić pozytywnie tylko dyletanci. Owoce ich realizacji były identyczne jak owoce realizacji rewolucji październikowej.
Plusem ma być również to, że “masoneria to sposób na życie, którego wyznacznikami są: tolerancja, chęć budowania nie niszczenia, rozwój duchowy.” Masoneria to bowiem “nie jest ani religia, ani sekta, ani partia, lecz stowarzyszenie filozoficzne, etyczne, statutowe.” Masoneria “może być miejscem poszerzania wolności”, “forum gdzie ludzie znajdą oparcie dla swoich poglądów”.
Zabawnie wręcz brzmi tu ta “chęć budowania nie niszczenia” w kontekście tych wszystkich rewolucji, o których masoni sami mówią, że je “czynnie wspierali”. Kuriozalnie brzmi ten “rozwój duchowy” w kontekście stwierdzenia, że masoneria nie jest religią i różnych wypowiedzi polskich masonów, w których mówią o kabale, doktrynie różokrzyżowców i teozofii jako filarach ich “prareligii”. Cóż to za rozwój duchowy? Na pewno przebiegający w całkowicie odmiennym “kierunku niż ten, o którym mówi chrześcijaństwo (przecież według nauki Kościoła, choćby Jana Pawła II, ci, którzy w taki sposób “rozwijają się duchowo” są w stanie grzechu śmiertelnego i nie mają dostępu do Komunii Świętej)
W omawianym artykule znajdujemy pewne wyjaśnienie: “Masoneria regularna, do której należy Wielka Loża Narodowa Polski politycznie jest kojarzona z konserwatyzmem, z prawicą. (...) Jest w niej sporo młodych ludzi, także katolików. Wprawdzie Kościół zabrania przynależności do masonerii, ale masoneria nie zabrania przynależności do Kościoła.”
No tak, jeżeli ktoś będący katolikiem zakwestionuje większość dogmatów to może zostać masonem i wtedy masoneria nie zabrania mu chodzić do kościoła. Zadziwiająca logika.
Tak przy okazji ciekawy ten konserwatyzm i prawicowość “szkotów”. Dziś wiemy, że wszyscy praktycznie (oprócz ks. Zieji) zmarli członkowie KOR-u byli dostojnikami masońskimi. Z KOR-u wywiodła się Unia Wolności. W stosunku do kogo jest ona konserwatywna i na prawo? Oto jest pytanie.
Co prawda pozostaje jeszcze Jan Olszewski, który z KOR-em miał dużo wspólnego i który wraz z całym ROP-em, jak czytamy w “Naszym Dzienniku” nr 9/2000 powraca do współpracy z Jarosławem Kaczyńskim w jednym ugrupowaniu powstałym z połączenia PC i ROP. Już dziś członkowie PC stwierdzają, przynajmniej prywatnie, że informacja o przynależności Olszewskiego do masonerii to “fałszywka” służb specjalnych. “W omawianym przez nas materiale czytamy: “Wśród współczesnych masonów polskich nie ma polityków z pierwszych stron gazet. Jan Olszewski należał do loży “Kopernik”, ale po roku 1991 uśpił się.” Ciekawe czy Olszewski będzie protestował tym bardziej, że pisze o swoich związkach z masonerią w książce “Prosto w oczy” stwierdzając jedynie, że to tak naprawdę nie była to masoneria: “Dopóki zresztą działał Klub, w zasadzie formą zebrania loży - to było wznowienie loży "Kopernik" - posługiwać się nie było potrzeby.(...) Została przyjęta zasada, która nie miała nic wspólnego z prawidłowością obrzędów masońskich, ale dla naszych celów była bardzo wygodna, że w toku jednego posiedzenia uczestnicy otrzymywali od razu awans dwu- lub trzystopniowy: ucznia, czeladnika i mistrza. Sporządzało się po prostu odpowiednie protokóły. Natomiast, żeby ona jeszcze na zewnątrz była wiarygodna, wymagała udziału kogoś, kto będzie w najlepszej wierze stwarzał sytuację osłony.(...) W związku z tym Wolski
wciągnął w to i uczynił sekretarzem Tadeusza Gliwica, przedwojennego członka masonerii. (...) Korzystaliśmy z formuły takich spotkań jeszcze w latach siedemdziesiątych. Potem już nikt nie miał do tego głowy - po akcji konstytucyjnej, kiedy powstał KOR, później Ruch Obrony Praw Człowieka.(...) Działalność loży na ten czas zamarła, po czym była próba powrotu do tej formuły w okresie stanu wojennego, kiedy nie było wiadomo jak to będzie się toczyło dalej. Odbyliśmy wtedy parę spotkań, na których zastanawiano się jak tę lożę wykorzystać. Potem bardzo szybko się okazało, że ta powszechna, solidarnościowa konspiracja przybiera formy tak szerokie i w istocie rzeczy stopień ścigania jest tu ograniczony. Trudno mi to dokładnie określić w czasie, ale gdzieś już pod koniec tego okresu zostało to definitywnie zarzucone."
Kończąc. Masoneria zawsze była znana z tego, że tworzyła swoją tzw. czarną legendę, a więc mit o tym, że jest wszędzie, może wszystko, ma długie ręce itd. Masoneria, jak widać choćby z tego materiału, specjalizuje się, mówiąc delikatnie w legendach i mitach. Tutaj jednaj pojawia się zupełnie nieznany dotąd, zaskakujący mit jej autorstwa: “U nas za sympatie masońskie, nie tylko za przynależność do loży, można stracić pracę. Znana mi absolwentka historii miała otrzymać stypendium doktoranckie za granicą, ale go nie otrzymała, bo trzyma z masonami. Inna miała zostać asystentką na Uniwersytecie Warszawskim, ale dowiedziała się, że skoro sympatyzuje z prof. Nowickim, to niech on jej coś załatwi – i asystentką nie została. Mariana K., informatyka, wyrzucono z pracy w telekomunikacji, bo rozeszło się, że jest masonem. (...) Przykłady można by mnożyć.”
Oj ci biedni, prześladowani masoni. Nie powiem, że pragnąłbym, aby ich pomysły, plany, mity się spełniły. W tym jednak wypadku stanowczo popieram.

wypowiedz się:

Data: 2011-04-30

Dodał: Wojtek

Tytuł: Co za bzdury!

No ale papier jest cierpliwy, wszystko zniesie.

Religia rzymskokatolicka jest obca Słowianom, została nam narzucona przemocą. Każdy kto jej broni, jest watykańskim agentem!

Data: 2011-03-01

Dodał: Krzysztof N.

Tytuł: fajny artykuł

świetny artykuł, wszystko w pigułce, z obserwacji dokoła siebie mogę tylko potwierdzić to, co napisał p. Krajski; u nas na uczelni najwięcej masonów jest wśród profesorstwa; czują się tacy wywyższeni, gdy nam opowiadają, że 'znowu byli na spotkaniu Rotary Club'... a w rzeczywistości ... bez komentarza.

Data: 2011-01-02

Dodał: Mor Amarth

Tytuł: Grzesznik

Takie steku bzdur dawno już nie czytałem, a nagromadzenie takiej ilości grzechów przyprawia o zawrót głowy. Nie napisałbym do autora ani słowa bo taką żenadę i mizerię intelektualną należałoby zbyć milczeniem, jest tylko jedno "ale", otóż autor przed nazwiskiem wpisał tytuł naukowy i to doktora, tak na marginesie ciekawe w której gałęzi nauki go zdobył. Niewątpliwie historia i biblistyka odpada bo luki w wiedzy i to podstawowej są za duże. Wnioski: 1.należy się dokształcić, aby mieć świadomość o czym się pisze; 2. pozbyć się nieznośnej maniery nawiedzonego proroka, tytuł doktora zobowiązuje; 3. wszyscy ludzie w dobie dzisiejszej występują z KK, z własnej i nie przymuszonej woli, którą wg pańskiego pisma świętego dał im sam JHWH, pan występując przeciwko jego prawu po prostu grzeszysz i to nie tylko w tym ustępie, ale resztę grzechów niech Pan Doktor znajdzie sobie sam Biblię się czyta, a nie chwali się jej posiadaniem. Z poważaniem Poganin z wyboru, a nie bezwolna ludzka kukła.-*

Data: 2010-10-06

Dodał: Donald

Tytuł: Niezły tekst

Dość dobrze napisane, ale od tego czarnego tła i białych liter człowieku prawie epilepsji dostałem! Zmień te kolory bo strasznie się to czyta, proszę!